close

Spokojnie, to tylko… ezoteryczny Poznań – relacjonuje Małgorzata Smyka

Odrobinę obawiałam się mojej wyprawy do Poznania. Niespokojne myśli czaiły się gdzieś z tyłu głowy. Podróż w czasach czerwonych i żółtych stref, późna pora przyjazdu do zupełnie nieznanego mi miasta i o zgrozo samotny przejazd przez niemalże cały Poznań późnym październikowym wieczorem nie napawały optymizmem. Postanowiłam jednak przegonić chmurę czarnych myli… przecież jeśli nie ja, to kto?

            Do Poznania jechałam przez Warszawę. Niesamowicie lubię jeździć pociągami i szczęśliwie się złożyło, że los rzucił mnie na pokład pięknego pociągu zmierzającego błyskawicznie do Berlina, ze stacją
w Poznaniu. W przedziale poznałam bardzo miłych ludzi, którzy nie tylko poratowali mnie przydatną
i skuteczną Apką do poruszania się po obcym mieście, ale też okazało się, że jedziemy w Poznań z tego samego przystanku miejskiego. I chociaż od mojego hotelu w Naramowicach dzieliło mnie bagatela czternaście stacji, bez problemu dotarliśmy na miejsce (ja i mój plecak gigant).

Nazajutrz wczesnym rankiem wyruszyłam do miejsca mojej praktyki – Biblioteki Raczyńskich Filii Naramowickiej. Trzy minuty spacerkiem i moim oczom ukazał się pięknie oświetlony, nowoczesny budynek, w samym środku spokojnego rodzinnego osiedla. Przekroczyłam próg i… tak, zdecydowanie znalazłam się w swoim świecie. Filia Naramowicka to stosunkowo nowa biblioteka. Powstała kilka lat temu na potrzeby młodych rodzin zamieszkujących w Naramowickich osiedlach. Podczas trwania mojej praktyki powstawała akurat linia tramwajowa łącząca tę dzielnicę miasta z centrum. Filia Biblioteki Raczyńskich oferuje swoim czytelnikom księgozbiór dla dzieci i młodzieży, a także dla dorosłych.

Starannie dobrane zbiory zawierają też audiobooki i filmy oraz czasopisma rzecz jasna. Wnętrze jest nowoczesne, utrzymane w loftowym stylu, estetyczne i przytulne. Księgozbiór rozłożony w porządku, do którego łatwo przywyknąć zarówno czytelnikowi jak też świeżo upieczonemu bibliotekarzowi. Ze względu na pandemię i środki ostrożności urocze stanowiska siedzące były niedostępne, podobnie jak czytelnia. Podczas mojego pobytu Poznań ogłoszono czerwoną strefą zagrożenia epidemiologicznego. Nie da się ukryć, że czarne chmury wisiały w powietrzu, co odzwierciedlało zachowanie odwiedzających filię czytelników. Wypożyczali dużo – na zapas, z obawy przed zamknięciem bibliotek.

            Moją poniedziałkową praktykę rozpoczęłam pod miłymi skrzydłami Agaty. Wypiłyśmy poranną, zapoznawczą kawę, gawędząc o naszych bibliotekach i miejscach zamieszkania. Agata oprowadziłam mnie po swoim bibliotekarskim królestwie, pokazując starannie ułożony księgozbiór w dziale dla dorosłych oraz układ książek przyjaźnie i pomysłowo dostosowany do najmłodszych czytelników. Poznałam również, będącego na zastępstwie, a pracującego na co dzień w Filii na Wildzie Bartosza oraz Sandrę, która swoją pracę w bibliotece zaczęła całkiem niedawno. Pierwszy dzień upłynął nam mile na zapoznawczych pogawędkach, obsłudze czytelniczej oraz moim zapoznaniem się z układem księgozbioru.

W drugim dniu poznałam Joasię – zarządzającą połową poznańskich filii Biblioteki Raczyńskich. To niezwykle kreatywna, zaradna i miła osoba, która przez resztę dnia cierpliwie obwiozła mnie po poznańskich bibliotekach. Zwiedziłam nowo otwarte filie, będące świeżo po remoncie, nowoczesne i piękne.

Zobaczyłam imponującą Bibliotekę Centralną oraz filie mieszczące się w mieszkaniach w blokach, gdzie aby wejść trzeba najpierw zadzwonić domofonem. Okazało się, że z Joasią łączy mnie nie tylko biblioteczna pasja, lecz również obie w wolnych chwilach szyjemy, a nasi synowie noszą to samo nietypowe imię. Po raz kolejny przekonałam się, że pasja, stawienie sobie jasno sprecyzowanych celów, motywacja i determinacja w działaniu są w zawodzie dobrego bibliotekarza konieczne.

Kolejne dni upłynęły mi na codziennej pracy bibliotekarskiej. Pomagałam w układaniu książek z kwarantanny, poznałam zupełnie dla mnie nowy program do obsługi czytelniczej – HORIZON. To, podobnie jak znana mi SOWA, prosty program, jednak obydwa różnią się dosyć znacznie nie tylko interfejsem, lecz również tym, że HORIZON posiada kilka funkcji, które chętnie przeniosłabym do SOWY. Miałam też okazję zobaczyć jak w Filii Naramowickiej prowadzi się zajęcia dla dzieci. Ze względów bezpieczeństwa ilość miejsc na zajęciach została zredukowana do połowy. Jednak nie przeszkodziło to w niczym, frekwencja i zaangażowanie uczestników były stuprocentowe, a udział w cyklu zajęć Jesień
w świecie mitów
były czystą przyjemnością.

Bibliotekarze, których miałam przyjemność poznać i z którymi spędziłam kilka dni pracy to otwarci, mili i ciekawi ludzie. Spojrzałam na swój zawód z innej perspektywy, poznałam kilka ważnych bibliotekarskich tajemnic. Wymieniliśmy własne doświadczenia zawodowe, spostrzeżenia oraz tajniki pracy z czytelnikiem, organizacji wydarzeń, opracowywania księgozbioru. Poznałam tez kilka słów z poznańskiej gwary. Dzięki tej wiedzy poezje Grabaża nie stanowią już dla mnie zagadki. Wiem już dlaczego na Wildzie mieszka szatan i o co chodzi z tymi szkiełami ;)…

            Poznańską sieć bibliotek tworzą niesamowici ludzie pełni pasji. Są otwarci na czytelników, mają świadomość tego, że funkcjonują dla nich oraz, że zmiana i rozwój to jedyna stała w życiu. Godna podziwu nieustanna determinacja do unowocześniania wszystkich filii (których jest ponad pięćdziesiąt!) świadczy o poczuciu misji czytelniczej. Wyjście naprzeciw czytelnikom: umiejscowienie filii na każdym osiedlu, adaptacja różnego rodzaju wnętrz na potrzeby biblioteczne, nieustanna ich modernizacja, pieczołowite uzupełnianie księgozbioru o nowości to zaledwie niektóre z zalet owej misji.

            Moją Praktykę dla Praktyka w stolicy Wielkopolski, wszystkich poznanych bibliotekarzy oraz każde miejsce będę wspominała bardzo miło i ciepło. Swój pobyt zakończyłam w piątek. Zaopatrzona w piękne biblioteczne prezenty, a także rogale świętomarcińskie dla całej rodziny wyruszyłam w długą podróż do swojego rodzinnego miasta. Tym razem przez Kraków.