close

Praktyka dla Praktyka – wrażeniami ze Szczecina dzieli się Anna Wojciul

    20201013_173805

    Tak się złożyło, że w Szczecinie byłam w życiu raz, dwa dni w tym roku na urlopie, więc jak tylko pojawiła się możliwość wyjazdu do tego miasta od razu wraziłam swój akces. Choć bez większej nadziei na sukces – bo w końcu ja, młoda (stażem) bibliotekarka z średniej wielkości gminy, dopiero poznająca wszystkie barwy tego wspaniałego zawodu miałabym trafić do jednej z największych bibliotek miejskich w Polsce? Zwłaszcza, że było tylu chętnych. Ale udało się. Spełniłam jedno ze swoich marzeń i przeżyłam jedną z ciekawszych przygód życia.

    Szczecin powitał mnie nocą, deszczem oraz urzekającą architekturą neostylowych i secesyjnych kamienic. Już pierwszy dzień, kiedy poznawałam specyfikę Miejskiej Biblioteki w Szczecinie, udowodnił mi jak bardzo różne mogą być pozornie identyczne, a przynajmniej noszące podobną nazwę, instytucje. Dzięki uprzejmości i cierpliwości pani Anny Rutkowskiej  która podjęła się trudów wprowadzenia mnie w świat ich biblioteki, oraz udzieliła mi odpowiedzi na dziesiątki pytań, liznęłam choć trochę działalności tak rozbudowanej instytucji. Muszę przyznać, że koordynacja 34 filii zrobiła na mnie kolosalne wrażenie, podobnie jak dział digitalizacji zbiorów, oraz działający od kwartału sklep.

    Warto też zauważyć, wyjątkowo piękny, od niedawna uznany za zabytek, budynek w którym mieści się siedziba Dyrekcji Biblioteki. Zachwycił mnie zwłaszcza żyrandol, o niespotykanej współcześnie formie i zabytkowy hol, ale cała siedziba i otaczający ją teren to czysty cukierek dla oka. 

    Powinnam też zauważyć, że w środku dnia wzięłam udział w wyjątkowo ciekawym webinarium, będącym zajęciami otwierającymi BiblioLAB, dotyczącym przyszłości zawodu bibliotekarza i konieczności rozwoju szerokich kompetencji, nie tylko typowo bibliotecznych.

    Drugi dzień, dla odmiany, przywitał mnie słońcem i spacer do siedziby dyrekcji był czystą przyjemnością. W środku kontynuowałam zadawanie dziesiątków pytań, przy okazji dowiadując się o stowarzyszeniu POP-ART (Porozmawiajmy O Popkulturze Ale Raczej Taktownie) i projekcie TOK – czyli spotkaniach Taktownie O Komiksie. Ponieważ jest to temat wyjątkowo bliski mojemu sercu dyskusja była miodem na moją duszę. Brałam też udział w rozmowie o wypożyczaniu gier planszowych, oraz drugiej, bardziej technicznej o zasadach windykacji (czyli czymś, czego nikt nie lubi). Muszę przyznać, że wszystkie odbyte tego dnia dyskusje dały mi dużo do myślenia i chęć przystosowania niektórych z rozwiązań do mojej  macierzystej biblioteki.

    Po południu dotarłam do ProMedia – filii skupiającej się na filmach, audiobookach i nowościach książkowych. Tak na marginesie, to mają wspaniałą kolekcje anime – w tym trochę starszych tytułów, już nie dostępnych na rynku. Wieczorem natomiast wzięłam udział w spotkaniu autorskim z Grzegorzem Kasdepke – według niektórych najlepszym współczesnym pisarzem dla dzieci. O ile z można się z tym stwierdzeniem nie zgodzić, w końcu gusta są różne, o tyle na pewno pan Grzegorz jest mistrzem w prowadzeniu spotkań z dziećmi. Ze względów epidemiologicznych była ich zaledwie garstka, ale bawiły się fantastycznie, zadawały dziesiątki pytań, a po zdobyciu autografów wychodziły wręcz skacząc z przejęcia. Autor rozmawiał z każdym z nich, każdemu poświęcił sporo uwagi i nawiązał fantastyczny z nimi kontakt. Na pewno zapamiętają to spotkanie na długo. I ja również, zwłaszcza, że sama na pamiątkę dostałam autograf – który znając życie wyląduje u mojej siostrzenicy, wielkiej fanki Detektywa Pozytywki. Dzień zakończyłam przemiłym spacerem po nocnym Szczecinie.

    Środę  nazwałabym dniem merytorycznym i wyjątkowo intensywnym, choć pobyt zaczął się od przywitania z idolem wszystkich grzecznych dzieci A.D. 1960 – Kapitanem Żbikiem. Spotkałam go  w filii 28, na placu Lotników, której kierowniczka wprowadziła mnie w stosowany przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Szczecinie system ProLib. Nigdy nie miałam z nim do czynienia, więc starałam się jak najwięcej zapamiętać i zanotować po powrocie na stancję. Muszę przyznać, że system ma wiele przydatnych funkcji i sam w sobie jest ciekawy, choć wydał mi się dość skomplikowany. Przy okazji chciałabym pozdrowić kierowniczkę filii, Panią Julię, która poświęciła mi swój cenny czas, odpowiadając na kolejnie, czasem niezbyt mądre pytania i resztę ekipy, z którą spędziłam dzień. Muszę też pochwalić znajdującą się tam niezwykłą kolekcję komiksów dla dorosłych, w tym kilka prawdziwych „białych kruków” jak choćby: „EDEN” Hirouki Endou, czy „Kobiety”Yoshihiro Tatsumi.

    Czwartek okazał się jednym z najciekawszych dni spędzonych w Szczecinie. Tego dnia wzięłam udział w Zachodniopomorskim BiblioLabie, a dokładniej w warsztatach „Dostępność cyfrowa, architektoniczna i kulturalno-informacyjna bibliotek” prowadzonych przez panią Annę Rutkowską.  W trakcie kilkugodzinnych ćwiczeń, wkładu i dyskusji zastanawialiśmy się, a właściwie zastanawiałyśmy się, bowiem udział wzięły same panie, nad przystosowaniem naszych miejsc pracy dla osób z niepełnosprawnościami, oraz jak można pomóc im i zachęcić ich do wizyty w bibliotece. Szczególnie zaciekawiły mnie kwestie związane z autodeskrypcją, opisem alternatywnym zdjęć i zagadnienia związane z napisami lub tłumaczeniem na język migowy filmów.

    Ostatni dzień spędziłam głównie w filii nr 4, gdzie dyskutowałyśmy nie tylko nad specyfiką pracy bibliotekarza i mnogością różnych przypadków i sytuacji jakie nam się przydarzają, ale też nad kursami komputerowymi dla seniorów. Tak się złożyło że i ja, i Pani Renata z którą rozmawiałam, prowadziłyśmy „w normalnych czasach”, zajęcia dla osób nieznających komputerów i mogłyśmy porównać nasze metody oraz programy według których nauczałyśmy. Pobyt zakończyłam długim spacerem po Jasnych Plantach nad którymi góruje Pomnik Czynu Polaków.

    Nie muszę chyba dodawać, że Szczecin mnie zauroczył – jako miasto, i jako ludzie których miałam okazję spotkać. Każdy dzień, każda rozmowa zostawiła coś w mojej pamięci, a jeżeli nawet nie w niej, to w moim notesie. I na pewno, jeszcze nie raz do niego przyjadę. Choć może w normalniejszych czasach.