W pewien upalny wakacyjny dzień dowiedziałam się od dyrekcji mojej biblioteki, że istnieje możliwość wzięcia udziału w wymianie w ramach programu „Praktyka dla praktyka”. Zaciekawił mnie ten pomysł, choć, wstyd się przyznać, usłyszałam o nim po raz pierwszy. Pomyślałam, że to świetna okazja, by spojrzeć na swoją pracę z perspektywy innego miejsca. I tak oto na początku października znalazłam się z dala od mojego rodzinnego Torunia – w pięknej gdańskiej dzielnicy Wrzeszcz.
To, co zobaczyłam pierwszego dnia, a właściwie ile zobaczyłam, przerosło moje oczekiwania. Manhattan odczarowuje myślenie o bibliotece, jak o miejscu pełnym ciszy i kurzu. I choć, na szczęście, podobnych miejsc na mapie naszego kraju jest coraz więcej, to jednak wielu ludzi bibliotekę wyobraża sobie zupełnie inaczej. My bibliotekarze wiemy, że miejsce naszej pracy spełnia wiele funkcji. Manhattan jest tego najlepszym przykładem. Myślę, a nawet jestem tego pewna, że żadne miejsce w centrum handlowym nie przyciągało w ciągu dnia tylu „klientów” ile Biblioteka Manhattan. Obsłużyć dziennie przeszło 1000 osób i to w sposób, by każda z nich wychodziła z uśmiechem na twarzy to nie „bułka z masłem”. Jednak nie dla pracowników Biblioteki Manhattan. Miałam okazję przyjrzeć się, z jaką radością najmłodsi czytelnicy biorą udział z zajęciach pod okiem Pani Bajki, z jakim zainteresowaniem seniorzy zgłębiają tajniki komputera i sieci, młodzi szkolą się w tworzeniu komiksów. W końcu ilu chętnych chciało i korzystało z warsztatów prowadzonych przy okazji Afery Kryminalnej przez Pana Marcina Wrońskiego. To miejsce tętni życiem od samego rana. Tu ludzie przychodzą napić się kawy przy porannej prasie, popracować, uczyć się, zrelaksować, pograć, po prostu miło spędzić czas.
Biblioteka Manhattan to nie tylko miejsce, to również ludzie, którzy je tworzą. Obserwując ich można dostrzec, że to ludzie z pasją, zaprzyjaźnieni, uśmiechnięci, kompetentni, lubiący swoją pracę. To zawsze przekłada się na jakość usług i wiem, że czytelnicy to dostrzegają i doceniają.
Manhattan to bardzo nowoczesne miejsce. Miałam jednak okazję odwiedzić też bibliotekę przy ulicy Mariackiej i Bibliotekę pod Żółwiem. Biblioteki stworzone w odmiennym klimacie. Często jako turysta w minionych latach mijałam je spacerując gdańską starówką. Ale dopiero przy okazji tegorocznego pobytu przyjrzałam im się „od środka”. Szczególnie ujęła mnie biblioteka przy ul. św. Ducha. Kameralna, prawie domowa atmosfera w murach starej, pięknej kamienicy.
Dzięki temu, że pobyt w Gdańsku był tak udany, wiem, że w następnych latach będę dążyła do tego, by udział w programie „Praktyka dla praktyka” nie był pierwszą i ostatnią edycją, w której uczestniczyłam. I choć wyjazd na 5 dni z domu, w którym czekają „osobiste” dzieci, wymaga często od matki logiki godnej samego Napoleona, to przecież nie z takimi wyzwaniami jako bibliotekarzowi przyszło mi się mierzyć 😉
Na koniec przyznam się, że pobyt w Gdańsku zainspirował mnie do wprowadzenia zmian w swojej placówce, nowo powstałej mediatece w Toruniu. Działamy dopiero od kilku miesięcy, dysponujemy odmiennymi warunkami i możliwościami, ale wiemy, że zawsze warto czerpać pomysły, przenosić je na własny grunt, modyfikować i wykorzystywać w praktyce. Bo w końcu po to bierzemy udział w „Praktyce dla praktyka”.
Pozdrawiam wszystkich i zachęcam do wzięcia udziału w kolejnych edycjach „Praktyki dla praktyka”.