close

Ekspresem do Legionowa – relacja Agnieszki Rączkowskiej

Prawdopodobnie nie jechałam tuwimowską lokomotywą z czterdziestoma wagonami. Szybko za to dotarłam do celu swojej podróży. I patrzyłam jak wszystko zostaje w tyle…

Październik. Już prawie jesień dojrzewała na drzewach. Niewielka stacja w centralnej Polsce. Zaspany zawiadowca informuje o krótkim postoju. Legionowo. Początek jak z historii Hrabala. Prawie. Obracając w głowie zapamiętane słowa piosenek o nieznanych lądach, zastanawiałam się, w którą stronę pójść. Tymczasem niespodzianka czekała mnie już po wejściu do tunelu.

Tak, tak, w tym namalowanym legionowskim pociągu maszynistą był nie kto inny, jak sam Józef Piłsudski. I nie był to wszakże zamysł Tuwima, lecz artysty plastyka, który pomyślał, że nazwa miasta zobowiązuje. Z koncepcją wprowadzenia kolorowych graffiti w szarą przestrzeń miejską spotkałam się w Legionowie jeszcze wiele razy. Ciekawy i warty zapamiętania sposób odczarowania monochromatycznej codzienności. Barwnym tunelowym szlakiem dotarłam do niemal pustego o tej porze dnia budynku dworca. Ten widok znam aż za dobrze. Dziś jeszcze stagnacja. Mała przerwa od codziennej gonitwy. Nieliczni turyści i mieszkańcy czekali na swoje środki transportu. Czas zatrzymał się na chwilę i oddał każdemu z nas najcenniejsze momenty. Dla mnie pierwsze chwile w Legionowie smakują kawą i owocną rozmową z dwoma zwariowanymi dziewczynami z Poczytalni. Pięknie brzmiące intro. Przedsmak jutra.

Biblioteki umiejscowione w budynkach dworców posiadają swoją specyfikę. Pociągi wypluwające tłumy ludzi zmierzających w różnych kierunkach, w tym w naszą stronę, są stałym elementem  pracowniczego krajobrazu. Rozkład jazdy mamy w głowie. Wiemy skąd, i o której godzinie spodziewać się czytelników. Do nas należy wykorzystanie tego krótkiego lub dłuższego momentu, jaki spędzą w bibliotece. Rola może i niewielka, lecz na pewno wymagająca. Ja miałam szczęście poznać pierwszą z czytelniczek legionowskiej biblioteki już piętnaście minut po przyjeździe mimo nieczynnej placówki. Była to pani, która wynajmowała mi mieszkanie. Obiecała, że przyjdzie do mnie, bym poleciła jej książkę. I obietnicę tę spełniła.

Poczytalnia usytuowana jest na pierwszym piętrze Multimedialnej Strefy Obsługi Pasażera i posiada prawie 80 tysięcy woluminów oraz zbiorów specjalnych (audiobooki i filmy). I rzeczywiście jest w czym wybierać. Co ciekawe, większość tytułów nowości różniła się od książek kupowanych w tym samym czasie przez bibliotekę w Rumi. Wielkim zaskoczeniem był dla mnie również ich układ na półkach. Oznaczenie sygnatur okazało się na tyle niezrozumiałe, że przez jakiś czas gubiłam się w gąszczu nieznajomych znaków. Na szczęście cała ekipa Poczytalni gotowa była do wytyczania mi tras wokół regałów i w krótkim czasie tajemne wskazówki okazały się jasne. Trzeba dodać, że półki ustawione są tam w zwartych, niepełnych okręgach, które widziane z góry mają przypominać wagony pociągu. Wzmacnia to zapewne poczucie prywatności i spokoju w danym miejscu i zapewnia większą ciszę do pracy. Ja jednak cieszyłam się, że znam konduktora tego składu i mogę bez problemu trafić do celu

Niemałym wyzwaniem było również poznanie innego niż Patron systemu bibliotecznego – Sowy.  Dzięki uprzejmości koleżanek mogłam w programie tym nie tylko wypożyczać czytelnikom książki, lecz również zobaczyć, jak tworzy się w nim opisy bibliograficzne.

Podział pracy w Legionowie nieco różni się od tego w Rumi. Poczytalnia nie ma konkretnych działów zajmujących się odmiennymi sprawami. Tu każdy bibliotekarz doświadcza pracy od podstaw. Czas swój spędza zajmując się wypożyczaniem, opisywaniem, wymyślaniem strategii promocji, czytaniem, porządkowaniem, wprowadzaniem i odnajdywaniem usterek w oznaczeniu zastanych zasobów książek. Ciągła rotacja pomiędzy obowiązkami związanymi z obsługą czytelniczą a innymi sprawami niweluje rutynę. Praca w miejscu, do którego przychodzi 300 osób dziennie bywa wymagająca. W tej kwestii wymienialiśmy się doświadczeniami i skutecznymi sposobami zainteresowania czytelnika. Bo zadowolone osoby, to osoby, które do nas wracają. Oprócz starannie zaplanowanego otoczenia, nieustannego wzbogacania księgozbioru w nowości czy śledzenia recenzji wydawniczych, warto uzbroić się w cierpliwość i dużą dawkę empatii.  

Ze wspólnych rozmów wynika, że wypożyczający przychodzą do placówki nie tylko po książki, ale również po różnego rodzaju doznania kulturalne. Rola biblioteki z upływem lat istotnie się zmienia. Przestrzeń budynku staje się przede wszystkim przyjaznym miejscem spotkań. I są to zarówno spotkania z gośćmi z zewnątrz (pisarzami, aktorami, podróżnikami itp.),  grupy cyklicznych różnorodnych aktywności,  jak i zwykłe przyjacielskie integracje przy planszówkach czy prasie. Na terenie biblioteki odbywają się też wernisaże, wystawy, spektakle teatralne i pokazy filmowe. Poczytalnia na drugim piętrze ma wyciszoną salę audiowizualną i drugą widowiskową. Ze względu na moje muzyczne pasje w czasie pobytu udało mi się być w owej sali na próbie chóru, z którym zaśpiewałam dwa znane mi utwory. Wyszło chyba całkiem nieźle, bo oficjalnie zostałam przyjęta do szacownego grona.

Duża część działań planowanych w legionowskiej placówce kierowana jest do czytelnika dziecięcego. Dbają o to pełne pasji i pomysłów bibliotekarki, w tym moja partnerka z wymiany. Projekt edukacji filmowej „Zorza” wprowadzający młodzież w magiczny świat kina oraz integracja społeczności lokalnej i możliwość realizacji marzeń małych ludzi podczas inicjatywy „Kozłówka” to dwa niezwykle inspirujące i kreatywne sposoby dotarcia do szerszej grupy czytelników. Warto o przebiegu tych projektów poczytać na stronie biblioteki.

Jedną z najczęstszych atrakcji oferowanych dzieciom w Poczytalni, jak i w Stacji Kultura są lekcje biblioteczne dostosowane do wieku i możliwości uczestników. Miałam okazję brać udział w trzech takich lekcjach. I choć różnił je temat i sposób prowadzenia, miały jeden wspólny element. Dzieci czuły się współtwórcami zajęć.

Do jednych zajęć poprowadziłam jesienne warsztaty plastyczne. Dzieci wycinały drzewa stworzone z odrysowanych własnych rączek. Sześciolatki były bardzo przejęte rolą artysty.

Pobyt w Legionowie to nie tylko ustalona wcześniej praca, ale także swobodne twórcze działania i burze mózgów podczas wymyślania różnorodnych strategii bibliotecznych. Z okazji Światowego Dnia Poczty (9 października) powstał spontaniczny kącik z odpowiednią papeterią do pisania listów. W ramach relaksu składałyśmy żurawie origami, a  dokonania innych środowisk w temacie tetris challenge sprawiły, że i my ulegliśmy internetowemu szaleństwu.

W czasie praktyki były również okazje do wycieczek poza Legionowo. W  środku tygodnia zwiedziłam filię nr 1 na ulicy Huzarskiej i Centrum Kultury i Czytelnictwa w Serocku. U dorzecza Bugu i Jeziora Zegrzyńskiego oglądałam dom, w którym w 1948 roku nocował Pablo Picasso. A w malowniczym Wąwozie Szaniawskiego we wsi Jadwisin szukałam śladów pozostałych po dworku autora Dwóch Teatrów i podziwiałam malowniczy rezerwat przyrody doliny Narwi.

Miałam ogromne szczęście, bo poznawać historię Poczytalni mogłam także poza samym budynkiem biblioteki . A działo się tak za sprawą Agnieszki i Kasi, które spędzały ze mną mnóstwo czasu w Legionowie poza godzinami otwarcia placówki. Bardzo chce im podziękować za wszystkie wyjścia, rozmowy, wycieczki, wypite kawy i życzliwość.

Pięć dni to tak naprawdę za mało, by poznać bibliotekę od podszewki. Można jedynie zarejestrować to, co w tym czasie widoczne na zewnątrz. Mnie zawsze najbardziej interesują ludzie. To od ich charakterów i zaangażowania zależy jakość pracy w bibliotece. Myślę, że Poczytalnia dużo zyskuje dzięki niezwykłemu wkładowi energii kierującej ekipą Karoliny.  To ona wytycza szlaki, rozdziela i łączy zadania, pomaga w odnajdowaniu zagubionych wątków. Współpraca z nią i resztą grupy przez ten tydzień to prawdziwa przyjemność i ciekawa przygoda.

      Biblioteka Gdynia

      The author Biblioteka Gdynia

      Organizator projektu "Praktyka dla praktyka".