O Artetece, agendzie krakowskiej Biblioteki Wojewódzkiej, napisano już wiele ciekawych artykułów (polecam ten). Gdy zapisywałam się do programu „Praktyka dla praktyka” wiedziałam dokładnie, jaką frajdą będzie obserwowanie działań w tym miejscu.
W Artetece pierwszy raz byłam podczas Ogólnopolskiej Nocy Bibliotek 2016. Pamiętam, że duże wrażenie zrobiła na mnie architektura, przestrzenność którą dawały przeszklenia oraz otwarcie na miasto. Bardzo dobrze wspominam też spotkanie autorskie z Chrisem Carterem, w którym miałam okazję wtedy uczestniczyć.
Arteteka to jedna z pierwszych multimedialnych bibliotek w Polsce, a jednocześnie miejsce jedyne w swoim rodzaju. Dużo by opowiadać o jej architekturze, nowoczesnym designie i wyposażeniu (zbiory filmów, seriali, komiksów, gier planszowych, audiobooków, czytniki ebooków, tablety, cyfrowe pianino czy programy graficzne).
Ponadto może się poszczycić unikatowymi zbiorami liberatury, o której dowiecie się w jednym z kolejnych wpisów.
Wszystko to jednak ma swoje plusy dodatnie i plusy ujemne, o których mogłam przekonać się na własnej skórze, a o czym nie omieszkam napisać 😉
Od samego początku kompleks Małopolskiego Ogrodu Sztuki (czyli Arteteka oraz Teatr im. Juliusza Słowackiego) budził wiele pozytywnych reakcji wśród użytkowników. Jednakże obserwując przez tydzień codzienną pracę bibliotekarzy, mogłam dostrzec niedoskonałości trzypiętrowego rozkładu budynku.
Często zdarza się, że wydarzenia organizowane przez pracowników tego samego dnia odbywają się na różnych piętrach. Dlatego zarówno stoły jak i krzesła muszą wtedy wędrować między piętrami, a niestety, nie są to mobilne meble. Oto Arteteka w całej okazałości:
W miarę mobilne są za to siedziska i pufy, którymi użytkownicy dysponują wedle uznania. O tym, jakie konstelacje potrafią z nich zbudować 🙂 , możecie się przekonać na poniższych zdjęciach:
🙂 super napisane ;* 🙂